Byłam na spotkaniu, gdy zauważyłam, że uparcie próbuje się do mnie dodzwonić mój klient. Dzwonił raz, drugi raz. Nie chciałam przerywać rozmowy więc wysłałam sms, że jestem na spotkaniu.
Klient odpisał jak poniżej:
Gdy tylko wróciłam do biura i do komputera, zalogowałam się na kartę klienta, by sprawdzić co tam się ostatnio działo w zakresie naszej współpracy, a przede wszystkim chciałam sprawdzić czy polisa na mieszkanie jest aktywna. I tu zaskoczenie. Są trzy oferty, ale żadnej polisy. Rzut oka w notatki ze spotkania i okazuje się, że klient i jego małżonka stwierdzili, że bez sensu ubezpieczać mieszkanie.
Oddzwaniam.
A tam cała historia, że klienci są wezwani do uiszczenia należności tytułem odszkodowania, bo doszło do zalania sąsiadki z dołu. Sąsiadka likwidowała szkodę ze swojej polisy, więc jej ubezpieczyciel zwrócił się do moich klientów z regresem, czyli o zwrot poniesionych kosztów w związku z likwidacją szkody.
Jak się okazało, to było już drugie zalanie w ich wykonaniu.
Jutro się z klientami spotykam żeby ubezpieczyć to felerne mieszkanie. I dwa kolejne.
Jak to mówią? Mądry polak po szkodzie?