Kilka dni temu w prasie pojawił się ciekawy temat. Mianowicie szkoła musi zapłacić 1 milion złotych odszkodowania uczniowi, który ucierpiał w czasie szkolnej wycieczki.
Po krótce historia wyglądała następująco: w czasie wycieczki uczniowie płynęli łodzią w ramach zorganizowanych atrakcji. Łódź się przewróciła, dzieciaki wpadły do wody. Większość z nich nie umiała pływać. Łódź była przeciążona, a nauczyciele nie sprawdzili jej stanu technicznego (swoją droga co nauczyciele wiedzą o stanie technicznym łodzi).
Za szkołę odszkodowanie wypłaci gmina, bo to jednostka która dotuje oświatę. Na ten cel będzie musiała zaciągnąć kredyt.
I tu kłania się zdrowy rozsądek. Gdy kilka miesięcy temu rozmawiałam z kilkoma szkołami o ubezpieczeniu OC to wszyscy optowali by składka była najniższa, a co za tym idzie suma gwarancyjna też śmieszna. Żaden z nauczycieli nie zastanowił się, że gdyby uczeń poważnie ucierpiał pod ich opieką i zajdzie konieczność wypłacania mu dożywotniej renty, to pieniądze będzie trzeba wyłożyć z własnej kieszeni. Kilkaset tysięcy, milion… a do tego comiesięczna renta od kilkuset do kilku tysięcy złotych.
Czy czytelnicy-nauczyciele pamiętają jakie kwoty mają na swoim OC?
Link do artykułu: http://czestochowa.wyborcza.pl/czestochowa/1,35271,16191809,Milionowe_odszkodowanie_za_wypadek_podczas_szkolnej.html